Dziennik francuski

(dawniej "Dziennik stukany nocą")

Styczeń

19 stycznia

  Któż teraz ma czas dla siebie dniami? Dni są zbyt cenne. Czas dla siebie znajdujemy wieczorami gdy wszystko już zrobione i gdy nie ma już sensu zaczynać nic nowego; wtedy nasze systemy nerwowe, niby kierujące się prostą regułą wsobne automaty, zwracają się do siebie, do środka. Do własnego oddechu, do doznania któreśmy mieli widząc na ulicy twarz dziewczyny bardzo do kogoś podobnej, do zapachu herbaty, który może teraz stać się źródłem dziesiątków drobnych myśli i wrażeń, małych, a jednak cennych dla nas samych w sobie.

  I ze zdziwieniem kontemplujemy swój nagły stan rozmyślania o wszystkim, swobodnego zastanawiania się bez żelaznych cęgów konkretnego tematu tak ściskajacych umysł za dnia. Po prostu siadamy a myśli biegną i ciało zastyga w bezruchu, pozwalając im żeglować swobodnie, zauważać plamę światła na dywanie jak i fakt upłynięcia kolejnego tygodnia życia.

20 stycznia

  Telewizja. Nie jest już środkiem przekazu, nośnikiem informacji. Przede wszystkim jest papką dla mózgu, łatwo konsumowalną rzeczywistością w którą strąca się umysł po godzinach pracy jakby się oddawało dziecko do przedszkola i ma się go 'z głowy' na resztę dnia. Ma się spokój z nieznośnymi myślami z nieznośną obecnością, emocje są zaspokajane tanim kosztem z 'kroplówki' seriali i krwawych filmów sensacyjnych.

  Nie wszyscy tak robią. Istnieją ludzie oglądający telewizję rozsądnie. Istnieją też ekstremiści, i ja się do nich zaliczam, nie posiadający telewizora od lat. I często spotykam się ze zdziwieniem i niedowierzaniem: "Jak to, nie masz telewizora? Słuchaj, widziałem tanie w Geancie. Na promocji. Jak to nie oglądasz telewizji, nie ściemniaj, mogę Ci pożyczyć mój stary telewizor jak chcesz". I tak dalej.

  A poza tym i tak oglądam dużo filmów. Od kiedy można oglądać filmy z dvd na komputerze.

  Radio. Częściowo dzieje się to samo co w telewizji. Są na przykład stacje kierujące swój przekaz do 'łebków w dresach'. Niedojrzali ludzie znajdują taką 'stację dla siebie', i słyszą: 'chopaki, tacy jesteście cool, chodzicie po ulicach, kurwujecie, w weekend pijecie i zarywacie laski na dyskotekach i to jest cool, jesteśmy waszą stacją'. Znowuż rolą takiego radia jest wypełnienie czasu, żeby coś grało w tle fajową muzyke i rzucało pod czasu do czasu fajowe hasła na łatwym do pojęcia poziomie. No i skoro takie jest radio to chyba jest to poziom normalny - tak sobie myślą 'ludzie w dresach'.

  Ale weźmy radio na wyższym poziomie. Audycja adresowana do pracujących ludzi o ustabilizowanej sytuacji życiowej, raczej w wieku 'postdyskotekowym'. Wiadomości. Papka informacyjna. Sceny z życia politycznego jak relacja z ringu, bez żadnej głębszej refleksji. Ba, w relacjach z ringu bywa więcej refleksji... U nas odrobina refleksji od razu jest mylona z interpretacją a interpretować nie wolno w programie infomacyjnym. Wiadomości powinny być obiektywne.

  Josif Brodski w 'Pochwale nudy' napisał że obowiązkiem rządów powinno być dbanie o rozwój duchowy obywateli, pozwalający osiągnąć im pełnię człowieczeństwa [1]. Nie sądzę żeby politycy myśleli tak, jak Brodski. Zresztą nigdy nie słyszałem takiego hasła w żadnej kampanii wyborczej. A przecież brzmi rozsądnie... Może nikt nie ma pomysłu jak o taki rozwój dbać? Ale jednak powoli budzimy się, już trochę z ręką w nocniku, i zaczynamy myśleć przynajmniej o tym jak zapobiegać degradacji psychicznej obywateli, dokonującej się dzięki mediom.

22 stycznia

  Sniła mi się znowu ta sama kobieta: drobna, piegowata blondynka. Zastanawiam się czy kiedykolwiek znałem taką kobietę... no bo dlaczego śni mi się ciągle? Niepodobna do żadnej z kobiet które dobrze poznałem w życiu... Może podobna do kogoś, kogo nie miałem okazji dobrze poznać?

  Niedziela. Jeden z tych dni które można poświęcić samemu sobie. Czynności zwykle zajmujące drobną część czasu dzisiaj rozciągają się w długie godziny. Wstaję o 9:00, pierwsza kawa, śniadanie i druga kawa przypominająca mi Paryżankę (ona zwykła pić dwie albo i trzy kawy przed śniadaniem; zupełnie niedawno przyszło mi do głowy że został jej ten zwyczaj prawdopodobnie po długim pobycie w Stanach, gdzie kawa jest słaba i pije się ją w dużych ilościach), prysznic... wszystko powoli, zatrzymując się od czasu do czasu z powodu myśli o jakiejś nowej szafce na poupychane po kątach papiery. I tak robi się południe, i włączam komputer żeby troche popracować i 'stukam pamiętnik', tym razem w samym środku dnia.

23 stycznia

  Ludzie religijni rozmawiają ze swoim Bogiem w zatłoczonych niedzielną mszą kościołach. Ale to łazienki są najlepszym miejscem do takich rozmów. Gdy jest się nagim, nie ma się nic do ukrycia i można sobie pozwolić na szczerość wobec siebie a więc i wobec Niego.

  Łazienka to miejsce gdzie popełniane są samobójstwa, gdzie spostrzega się nową zmarszczkę na twarzy lub na brzuchu, gdzie zwykle jest się na prawdę samemu nawet jeśli mieszka się samemu.

  Przypomina mi się jak Zosia kiedyś, dawno temu, przyznała mi się że boi się burzy i gdy jest sama w domu to zamyka się w łazience jak w jakimś bunkrze. Jakby łazienka była punktem centralnym i najbardziej ukrytym. Najczęściej nie ma okien i wydaje się najbardziej izolowana od świata zewnętrznego.

25 stycznia

  W miarę zasypiania zmysły się wyostrzają, światło które przed momentem wydawało się zbyt ciemne budzi nas, podobnie z radiem które ledwośmy mogli dosłyszeć przed chwilą teraz nie pozwala zasnąć.

26 stycznia

  Spotkałem żebraka. Niby nic to dziwnego, właściwie normalna rzecz, ale to spotkanie było jak deja-vu. Tego samego żebraka spotkałem rok temu w niemalże tym samym miejscu, niezwykłym dla żebraków bo dość pustym parku miejskim. Oczywiście nie poznałbym go po tak długim czasie gdyby nie niezwykłe miejsce i identyczny jak rok temu sposób żebrania. "Pan tutaj może mieszka albo pracuje?" - dokładnie to samo "kontaktowe" pytanie usłyszałem wtedy. "Potrzebuję 3 złote na autobus - matke chorą przwiozłem do szpitala" - powód żebrania był też identyczny. I było w tym człowieku coś dziwnego, co budziło przede wszystkim ciekawość - czy on kłamie? Większość żebrających kłamie, ale on wydaje się inny. Dlaczego zaczepia ludzi w tak mało uczęszczanym miejscu? Dlaczego fachowo zaczyna od pytania kontaktowego, jak półgłówek - akwizytor po 15-minutowym kursie psychologii sprzedaży? To wskazuje na wyrachowanie, na próbę znalezienia nowej "niszy" w żebraczym fachu, ale z drugiej strony i szpital nie jest daleko i pora dziwnie nie-żebracza bo ranek wczesny, i nie spotykam go codziennie w tym miejscu...

  Dużo bym dał żeby się dowiedzieć prawdy.

27 stycznia

  Pani profesor Seeberger troche przynudzała we swej wstępnej mowie, ale nagle powiedziała coś, aż mnie zatkało, ale inni już najwyraźniej wiedzieli: Helmut Newton zginął kilka dni temu w wypadku samochodowym. Miał 83 lata. Kiedy umiera ktoś taki, kogo się zna przez jego prace, trudno się pozbyć szoku, który wynika z utożsamianiem osoby z albumem tkwiącym na półce. I nagłe zdanie sobie sprawy że ci, których znamy z albumów, są często już bardzo starzy. Pomyślałem o Avedonie. Ile może mieć lat? Czy za jakiś czas zmrozi mnie wiadomość o jego śmierci? [2] Tak jak było z wiekowym Hartwigiem?

  Potem był już film o Witkinie. Nie znałem go dotąd, tyle mogę powiedzieć. Tak, oglądałem niektóre zdjęcia, albumy. Opinie. Coś tam sobie małego-swojego na jego temat myślałem. Ale nie znałem.

  Tymczasem zobaczyłem film i artystyczna dojrzałość Witkina "rzuciła mnie na kolana". Zupełnie inaczej niż w przypadku Saudka. Dokument o Czechu też widziałem, troche przekłamany bo ani słowa o jego alkoholiźmie (z którym zresztą się nie kryje), pełen czegoś słowiańskiego, swoistej swobody. Tak, tego mu można zazdrościć (powinęłem napisać: "tego mu zazdroszczę") swobody fotografowania tego co ma pod czaszką. Ale Witkin mnie powalił, rzucił na kolana. Konsekwencją, żelazną konsekwencją w realizowaniu własnej drogi, świadomością tego co robi i gdzie dąży a jednocześnie emocjonalnością. I precyzją, niesamowitą precyzją. Naświetlanie na 1/4 sekundy i przysłonę 8.75! Sposób w jaki pracuje nad odbitkami. Dopracowanie szczegółów. I znawstwo sztuki. Velasquez szczególnie, chyba jego ulubiony. Wymienił go kilka razy w filmie.

  I to jego powiedzenie że w swoich fotografiach "zmienia znaczenie rzeczywistości". Myślę że ma to magiczny związek z faktem, że "nie każde zdjęcie musi się do końca tłumaczyć". I to wrażenie że dla niego każda fotografia jest taką samą przygodą jak dla podróżnika podróż czy dla samuraja walka (ale porównanie! zostało mi po "Ostatnim samuraju" z Tomem Cruzem). Kurcze, gdzie ja mogę ten film dostać? Sam film też był bardzo dobrze zrobiony. Nie tylko "wiarygodny dokument" ale i coś więcej, co pozwalało go rozpatrywać jako interesujące dzieło sztuki.

29 stycznia

  Taka zabawa: iść ulicą, patrzeć na twarze, próbować w każdej zauważyć jakąś cechę wymagającą określenia. Niski, szpakowaty, ubrany trochę z wojskowa mężczyzna, młoda twarz która nie pasuje do reszty; szczupła dziewczyna, czarne, obcisłe dżinsy, buty na obcasach, kusa kurteczka, sexy; nastolatka w indiańskich szmatkach, chuda i piękna; kolejny 17-to latek obcięty krótko (czemu oni wyglądają tak samo jeden z drugim); gość w garniturze, przystojny biznesmen, musi podobać się kobietom bo sprawia wrażenie dającego niezawodne oparcie i legendarne poczucie bezpieczeństwa; brzydka dziewczyna o wyzywających oczach które pewnie pozwoliłyby zapomnieć o nieregularnych kościach policzkowych... Jeszcze inne twarze z pamięci, plon jednego spaceru ulicą wielkiego miasta. Starałem się zapamiętywać dobrze żeby zapisać wieczorem, a jednak wiele wrażeń uleciało bezpowrotnie, a większość twarzy nie powiedziała do mnie nic, nie pozostawiła żadnego wrażenia.

  Ale jakie są stany umysłu przechodzących ludzi? Z tym jest już gorzej. Wystarczy przysłuchać się strzępkom rozmów. Te nastolatki o urodzie obiecującej niezapomnianą przygodę rozmawiały o ulubionych modelach samochodów, mężczyzna z brodą wyglądający na filozofa mówił do swojej towarzyszki coś na temat banku a para poetycznie zagubionych staruszków oglądała receptę... Potem zobaczyłem żebraka klęczącego przed McDonaldem i pomyślałem że stan jego umysłu, wyrażony postawą którą można interpretować jako inteligentny protest przeciwko społeczeństwu konsumpcyjnemu, jest ciekawszy niż stan umysłu większości innych ludzi spotkanych na ulicy.

  Tak więc ogromnym złudzeniem jest że cokolwiek istotnego można się o człowieku dowiedzieć z twarzy, na dodatek dojrzanej w przeloci. Możliwe jest tylko uchwycenie wrażen estetycznych w stylu ''wyglada na nieszcześliwego'' albo ''ma nos jak kartofel''.

  Fascynujacym elementem tej gry jest znajdowanie podobieństw do twarzy ktore poznałem. 'Przypomina B.', 'przypomina Paryżankę', 'przypomina Juliet Binoche'. Nagle twarz która nikogo nie przypomina. Twarz dziwna, nieznana, obca. Co się może za tą twarzą kryć? Jak się cieszy, jak się uśmiecha, jak płacze? Dużo takich twarzy jest w zagranicznych miastach ale tam szybko się do powszechnej odmienności przyzwyczajamy. Przyzwyczajamy się do istnienia tej odmienności, w pewnym sensie przyzwyczajamy się do nie stawiania pytań. Ale pytania czasami same wypływają na wierzch. Francja, czekam na przystanku tramwajowym. Przychodzi dziewczyna, uroda arabska, obca mi zupełnie. Szuka zapalniczki, zagaduje. Jaka dziwna rozmowa... nie wiem czego się spodziewałem, chyba niczego i dlatego jestem taki zdziwiony. No i w końcu wierzyć jej czy nie że jej babka była Polką? Może wierzyć, bo już się nie raz przekonałem że dużo polskiej krwi jest we Francji.

  Twarz Zosi, w ciągu pierwszych wspólnych miesięcy też była dla mnie boleśnie obca. Długo nie mogłem się przyzwyczaić do różnicy między bliskością w nocy i maską w dzień.

31 stycznia

  To ciekawe ale siedzenie samemu w pustawej knajpie lepiej odpowiada potrzebie samotności niż siedzenie samemu w domu. To chyba dlatego że siedząc samemu w domu człowiek czuje się osamotniony, a samemu w knajpie czuje się samotny z wyboru. A to jest wyższa forma samotności.


[1] Josif Brodski, w jednym z esejów z tomu "Pochwała nudy"
[2] Richard Avedon zmarł pierwszego października 2004




Copyright M. Sapiński, 2001-2005