Dziennik francuski
15-21 Marca

15 marca

  Robisz zdjęcie. Pstryk. I odchodzisz. Miejsce, które przed momentem skłoniło cię do zrobienia mu zdjęcia, zostaje za Toba. Już o nim nie myślisz, już masz je za "uchwycone", już Twoje zainteresowanie skupione jest na obrazie ukrytym w aparacie fotograficzny. Tego miejsca... może nigdy więcej go nie zobaczysz.

  Jest w tej obojętnosci coś, co mi się nie podoba. Coś, co sprawia że zdjęcie wydaje się "ukradzione". I nie chodzi o jakiś szczególny sentyment do miejsc, chodzi o samą istotę fotografii w której jest coś z podpatrywania i przywłaszczania sobie. Bo w naturze miejsca nie są nam dane, żeby je zabierać ze sobą, a fotografia to czyni.

16 marca

  Przyszło mi do głowy żeby pokazać jak dzisiaj wyglądała tablica w naszym międzynarodowym labie. Dziś wyglądała wyjątkowo "lingwistycznie" plus troche C++ i z drobną sugestią dotyczącą analizy, którą się właśnie zajmujemy...



  Acha, M. zwróciła mi potem uwagę że błędnie napisałem słowo ''żółw''!

17 marca

  Nigdzie we Francji nie znają słodzonego mleka skondensowanego w tubkach. Nie mają też soku z czarnej porzeczki. O, przepraszam, sok z czarnej porzeczki jest tutaj znany, ale stanowczo słabo - z żadka tylko można go kupić w sklepach. Prawie tak samo żadko, jak konfiturę z kwiatów bzu, która jadłem pierwszy raz w życiu. Ale chwila!, tą konfiture Zosia przywiozła z Austrii...

  Za to jest kapusta kiszona. Zwykle w dziale mięsnym supermarketów, bo służy do wyrobu choucroute czyli kiepskiej wersji naszego bigosu.

18 marca

  Po calym dniu pracy krótka wyprawa na morze. Lśnienie fal w świetle księżyca.

19 marca

  Przy okazji czytania pewnego starego artykułu Łysiaka, przypominało mi się jak to było z bombardowaniami Jugosławii z mojego punktu widzenia. Otóż pracowałem wtedy szaleńczo i w ogóle nie wiedziałem co się dzieje w świecie. Uświadomił mi to dopiero pewien Francuz z którym jadłem obiad: "Starszne co się dzieje w Jugosławii." "A co się dzieje" - spytałem. "Jak to, nie wiesz? Od dwu tygodni NATO bombarduje Jugosławię". Nie myślałem wtedy o tym wiele, gdzieś tam zapadło mi w głowie że NATO przywołuje do porządku "złych Serbów", bo takie rzeczy trąbiły gazety.

  Wkrótce potem jechałem na trasie Genewa-Kraków rejsowym autobusem "wesołej" linii Chrobot Reisen. Jak rzadko trafił mi się bardzo miły sąsiad, człowiek dorabiający sobie w Genewie przy różnych robotach budowlano-wykończeniowych. Wracał właśnie z Genewy po kilku miesiącach pracy. Zaczęliśmy rozmawiać, w którymś momencie zeszło na woję Bałkańską, ja sypnąłem kilka prasowych haseł a on odparł: "Ja tam nie wiem co się dzieje na Bałkanach, ale znam Serbów i Albańczyków mieszkających w Genewie i Serbowie ciężko i uczciwie pracują jak ja, a Albańczycy nie wiadomo skąd mają pieniądze, nic nie robią i jeżdżą Mercami i BM-kami". Jakiś czas potem podobnie wypowiedział się mój znajomy który odwiedził Bałkany jeszcze w czasie wojny. Mówił że Serbskie obejścia były zadbane, że ludzie zapracowani, podczas gdy tam, gdzie mieszkali Albańczycy było brudno a mężczyźni nic nie robili.

  No i z tego co się udało wyczytać w gazetach, sprawa się rypła po wojnie. Okazało się że serbskie zbrodnie, o ile w ogóle istaniały, miały o wiele mniejszą skalę niż przedstawiano w mediach, że Albańczycy mordowali Serbów przynajmniej tak samo okrótnie jak Serbowie Albańczyków i że po wojnie mafia Albańska stała się najpotężniejszą mafią w Europie. A cały ten atak NATO na Serbów wart jest wyśmiania. Jedno wielkie kłamstwo.

  Jak w ogóle możliwe jest takie kłamstwo w epoce powszechnej demokracji i wolności mediów? To się prawie nie mieści w głowie! Tak samo nie mogłem uwierzyć francuskiemu radiu gdy pewnego pięknego popołudnia podawało że w wyniku ataku Arabów na Żydowską manifestację w Paryżu jedna osoba została lekko ranna. Tak się złożyło że widziałem tą manifestację i widziałem niejedną rozbitą, zakrawawioną głowę. A byłem tam tylko przez moment, bo zdrowy rozsądek kazał brać nogi za pas!

  Co ma robić zwykły człowiek, element 'opinii publicznej' którą się tak manipuluje i okłamuje? Robić dalej swoje i nie patrzeć na to, co się dzieje? Byłoby to jakieś rozwiązanie gdyby nie fakt że okłamywanie ma konkretny cel, często przeciwny celowi jednostki! Doprawdy żyjemy w "ciekawych" czasach.

20 marca

  "Całowanie w oba policzki stało się we Francji od dobrych dwudziestu lat konwencją niemal obowiązkową, niezręczną z tego powodu dla tych, którzy się kochają." - pisze Kundera w "Tożsamości" z 1997 roku.

  Kilka dni temu w Krakowie miała znowuż miejsce tak zwana inwersja. To zjawisko polega na powstaniu przy powierzchni warstwy zimnego powietrza, które nie miesza się z górnymi warstwami. Zwykle zdarza się w grudniu, w okolicy Świąt Bożego Narodzenia. Stężenie zanieczyszczeń przekracza wtedy wielokrotnie dopuszczalne normy, ludzie czują się źle. Czy coś z tym można zrobić? Może jakieś mega-ognisko, którego mega-ciąg wyrzucałby zanieczyszczone powietrze ponad granicę inwersji czyli ponad te 200-300 metrów?

21 marca

  Czytałem Tolkiena. "Frodo krążył po znajomych pokojach patrząc, jak blask słoneczny przygasa na ścianach, a cienie wypełzają z kątów". Jak dawno już nie mieszkam u siebie, "in my place" jak trafnie powiadają Anglicy?

  I zobaczyłem dziś wreszcie "Heaven" wg. scenariusza Kieślowskiego. Najlepszy film Kieślowskiego jaki widziałem. Nagle zrozumiałem różne aspekty Jego twórczości. Z filmu zrobionego po Jego śmierci... Dziwne. Na przykład ten motyw, gdzie miłość wiąże się fizjologicznie z nocnymi polucjami. To charakterystyczne, to biologiczne, to takie 'a la Kieślowski'!

  Miłość. Jak ją zrozumieć, jak ją usprawiedliwić? Zwierzęta nie kochają. Wydaje się że miłośc żadziej się zdarza w bardziej prymitywnych cywilizacjach. Więc po co i dlaczego zdarza się członkom Zachodniej kultury? Niemal każdemu!

  Myślę że miłość narodziła się w miastach.


Copyright Mariusz Sapinski 2001-2005