Dziennik francuski
8-15 Marca

8 marca

  Znalazłem w internecie książke z wierszami Gedroycia. "Kim". Wiersz zatytułowany "Włosy":

Kurz był na książkach, na papierach,
na stole z młodym komputerem, wiał
wiatr i wzbijał kurz, kurz a może
piach, ze szpary w oknie siwa dróżka szła
do krawędzi parapetu.
Wszystko się sypie, moja droga, powiedział
ten, który stał przy oknie, przygładził włosy
tym ruchem własnym i strącił łupież, i pies
się wzdrygnął i otrząsnął, zrzucając kilka
jasnych włosów.
Wiem, wiem, myślała w stronę pleców
w oknie, zwijała lok
środkowym palcem prawej ręki, wszystko
w porządku, ale nic nie powiem (i chyba
usta otworzyła lekko)


Genialny. Epifania. Opis chwili przelotnej a jednocześnie czy może być coś bardziej nieprzemijalnego?

  Polska. Chwile dobre i chwile złe. Chwilą dobrą był niesamowity widok o zmierzchu. Jak flasz, trwał krótką chwilkę. I był niesamowicie piękny. Ośnieżone pola, kolor śniegu bliski kolorowi nieba, na horyzoncie Brzozowice i wieża kościoła ze świecącą tarczą zegara. Piękno i krótkotrwałość mają ze sobą wiele wspólnego.

  Chwila zła to było gdy się przekonałem że w Castoramie we Francji ten sam grzejnik na naftę kosztuje mniej niż połowę ceny w Polsce. Oznacza to że przeciętny Polak, żeby go kupić, musi wydać więcej niż wynosi jego pensja miesięczna podczas gdy przeciętny Francuz za jedną słabą pensję może sobie zakupić około 10-ciu takich grzejników. A wydawałoby się że Polska to mroźny kraj gdzie ludzie potrzebują się ogrzać...

9 marca

  W każdym z nas drzemie mały kosmos wspomnień. W wieku licealno-romantycznym żyjemy tym kosmosem dość często, potem coraz rzadziej bo i życie wymaga coraz konkretniejszych aktywności. Ale czasami wystarcza niewiele aby ten zapomniany kosmos przywołać (przysłowiowa Proustowska magdalenka). Impreza, właściwa muzyka, chwila oddalenia i nagle przypomniałem sobie, ni stąd ni z owąd, taką chwilę w Sandycove, 10 lat temu, gdy stałem koło wieży Joyce'a i patrzyłem na biały frachtowiec sunący zatoką Dublińską. Było pogodnie. Nie wydarzyło się nic specjalnego (to zupełnie w duchu Joyce'a - że nic się nie wydarza). Chyba czułem się niesamowicie że dotarłem aż tak daleko od Polski. Autostopem.

  Każda chyba wiedza jest też swego rodzaju kosmosem. Słuchałem MagdaLeny w "Jazz Polonais". Kilka nazwisk, setki utworów, interpretacje, inspiracje,

  Kosmosem jest też twórczość El Greco.

10 marca

  Irlandia w ogóle jest ciekawym krajem. Widziałem tam pomnik z inskrypcja: "W tym miejscu, dnia takiego a takiego, miesiąca takiego, roku już-nie-pamiętam-jakiego w tym miejscu nic się nie wydarzyło". Znowu ów, pogradliwy dla telewizyjnej rzeczywistości, brak wydarzeń. Od tego braku tego powinny się zaczynać każde wiadomości CNN.

  Odebrałem zdjęcia z sesji z Zosią sprzed paru dni... Jednak zachwyt zupełnie nie odebrał mi zdolności kadrowania i ustawiania oświetlenia. Chyba że się okłamuję podziwiając znowu ją bezgranicznie, tym razem na obrazach, a nie w oryginale...

  O co właściwie chodzi z tym fotografowaniem kobiet, ubranych lub rozebranych? Bo nie tylko o przyjemność estetyczną... Jak się popularnie mówi 'nagie ciało jest nośnikiem wielu silnych emocji'. Może chodzi o badanie tych emocji?

  Festiwal fotografii aktu w Arles, kilka lat temu. Pod patronatem dwu wyśmienitych fotografów aktu: Pedro Hernandez i Pascal Baetens. Oglądamy. Baetens (przystojny, grzeczny trzydziestoparolatek - kiedyś pomagałem wieszać jego wystawę) ma wiele pomysłów plastycznych, często zaskakujących, jego fotografie są doskonałe technicznie, modelki piękne i młode. Hernandez fotografuje swoją żone, o nie-dziewczęcej już sylwetce. Zdjęcia pochodzą z jednej, może dwu sesji, w jakichś hiszpańskich ruinach. Ciągle to samo: ciało kobiety, ruiny, trawa, niebo. I nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo lepsze były zdjęcia Hernandeza. Jak przemawiały! Dotykały czegoś nieznanego, ledwo przeczuwalnego, jakiejś absolutnej prawdy. Był w nich zachwyt ciałem kobiety, był czas który już na to ciało oddziałał, było porównanie ciała do Nieba, Trawy i ruin katedry które zawsze, po wieczność (tak, wieczność) dawać będą świadectwo piękna. Piękna rozumianego jakże inaczej niż powierzchowny blichtr, piękna będącego ostateczną wiedzą o rzeczach.

11 marca

  Fundamentalizm islamski. We Francji o tym się rozmawia. Istnieją bowiem ludzie mieszkający we Francji od lat i nie pozwalający córce na małżeństwo z Francuzem. Bo on jest innowiercą a w Koranie i tak dalej i tak dalej. Rozmawiałem o tym z pewną dziewczyną. Broniła fundamentalistów. "Trzeba ich zrozumieć, wczuć się w ich sytuację" - typowe podejście łagodnego pseudo-humanistycznego świata zachodniego. Zrozumieć ich, pozwolić a jednocześnie narzucać im gospodarkę rynkową i kapitalizm w zachodnim stylu.

  Ale nie mieszajmy dwu rzeczy. Chodzi mi o ludzi którzy potrafią unieszczęśliwić własne dziecko bo tak bardzo są skrępowani ideologią. I są tej ideologii absolutnie pewni. Nie stać ich na przełamanie wewnętrznej bariery stworzonej przez pewną interpretację Koranu. Zresztą może to bardziej jest bariera zewnętrzna, presja innych kolegów-fundamentalistów - nie zdziwiłbym się. Tacy ludzie, nie zasługują na szacunek. Ale tacy ludzie muszą istnieć mocą niezwykłego naturalnego prawa z którym od wieków walczą intelektualiści (idealiści) świata Zachodniego.

  W idealnym świecie, takim jak go sobie wyobrażają zachodni humaniści, najważniejsza jest swoboda jednostki. Potem słyszymy że w Rosji nie dba się o ludzkie, jednostkowe życie, że ponad nim stawia się siłę państwa. Ale Rosjanie są z tego zadowoleni - wybrali Putina w wolnych wyborach. Dla nich państwo-imperium jest ważniejsze od jednostek. I dlaczego zachodni humaniści są tacy pewni że Rosjanie nie mają pewnej racji? A z drugiej strony czytają Saint-Exuperego który w "Cytadeli" pisze że katedra to coś więcej niż zbiór kamieni i że jest więcej warta od tego zbioru... Może nie powinniśmy zabierać ludziom wiary w idee ponadjednostkowe? Może duch ludzki, żeby się rozwijać, potrzebuje przeciwbieguna, wroga, i to właśnie gnuśna demokracja jest zbrodnią przeciw ludzkości? Przynajmniej dopóki społeczeństwo nie wypracuje innej formuły kształtowania charakterów niż konflikt...

  Konflikt jest jednostce potrzebny. Tymczasem państwo robi wszystko żeby konfliktów zaniechać. Cel jest człowiekowi potrzebny. Życie w zbiorowości jest potrzebne. Tymczasem robi się wszystko w imię ideałów indywidualności. One były celem ale przestały już być bo zostały osiągnięte. Kieślowski w jednym ze swoich ostatnich wywiadów, na pytanie co osiągnęliśmy poprzez Polskie reformy i stanie się społeczeństwem kapitalistycznym odpowiedział krótko ale treściwie: "gówno".

12 marca

  Policzyłem że fotografuję od 12 lat, a "świadomie" od 5. A czuję się jak "na początku drogi". Zrobiłem tylko jedno, niedoskonałe portfolio które prezentowałem w zimnej sali Ecole Nationale. Nie wypadło źle, ale ja dobrze wiem że te zdjęcia, 2 lata pracy nad nimi, to dopiero preludium, to zaledwie marna próba oddania w fotografii negatywnych cech istnienia i zwodniczego a pociągającego piękna tych negatywnych cech... Tam mi się wydaje w tej chwili. Brak mi pewności. Droga jest dopiero rozpoczęta i celem tej drogi jest pewność, że robę właśnie takie zdjęcia, o jakie mi chodziło.

  Taki van Gogh poświęcił temu całe życie, rezygnując z rodziny, pieniędzy, statusu społecznego.

  Swoją drogą jego prace są jak dzieła prymitywnych artystów, kupowane w Afryce za bezcen i sprzedawane za horrendalne sumy w krajach Zachodu. Sam van Gogh nie sprzedał chyba żadnego obrazu za życia. A teraz obrazy tego, który całe życie klepał biedę i przymierał głodem, są bezcenne.

13 marca

  Istnieje taki gatunek dziewczyn które coś tam sobie piszą, czasami publikują i są zachwycone spotkaniem z każdym "niesamowitym człowiekiem". Dziś spotkałem takie dziewczę. Młodość. Pułapka doznawania jak najwięcej i jak najszybciej. 20 lat a już była z kilkoma mężczyznami, w tym 40-letni Francuz. Za kilka lat zacznie się może siebie pytać czy na pewno doznawanie jak największej ilości wrażeń jest najważniejsze. Co ciekawe sam też tak kiedyś myślałem ale zapomniałem już o tamtych czasach. Odkryłem że muszą istnieć inne i bardziej efektywne sposoby poznawania świata niż intensywne przeżywanie, które zawsze nadaje poznaniu fałszywą nutę. I teraz, kiedy patrzyłem na nią, poczułem niesmak...

  Powiedziała kilka zdań, które mogły być tylko wyświechtanymi hasłami ale też mogło się coś za nimi kryć. Na przykład że "pasjonują ją ludzie". Że chciałaby ich fotografować, pisać o nich itp, itd. Tak, jakby ludzie byli źródłem niewyczerpanej inspiracji... Na tym niestety można się po pewnym czasie zawieść. Na tym się zawodzimy niezawodnie a jednocześnie nie umiemy bez ludzi... nic!

  Ale może pewnego dnia te kilka wyświechtanych haseł zamieni się w pełen wątpliwości i pytań i zawodów tok myślenia, w miarę wolny od hormonów które widoczne były w jej nastoletnim przeżywaniu świata jak i na jej nastoletniej buzi. Wtedy będzie piękną kobietą, jej ciało nieco stężeje i wykształci się a płacz przy sonatach Szopena zamieni się w głebokie i świadome siebie zamyślenie.

  Nawiasem mówiąc czasami sądzę że bardziej mnie fascynuje to, jaki model halo ciemnej materii należy przyjąć dla galaktyki zwanej Draco aby wyjaśnić jej stosunem masy do jasności, niż kolejne ludzkie sprawy które potrafią być do znudzenia takie same: uczucia, pieniądze, władza.

14 marca

  Mają dużo racji Ci, co sądzą że społeczeństwa ulegają swojego rodzaju rozpadowi. Takie uczucie musi towarzyszyć obserwowanemu spadkowi aktywności ludzi, wzrostowi przestępczości, zmniejszeniu się ilości urodzin. Rządy uciekaja się do wszystkiego żeby tylko utrzymać gospodarki krajów w tendencjach lekko wzrostowych. Może nawet boją się zbyt silnego wzrostu, bo każdy spadek wzrostu odbierany jest jako kryzys.

  Ci, których zastój cywilizacyjny najbardziej mierzi, zauważają że wielkie cele łączyły ludzi. W czasie II wojny światowej społeczeństwa zgodnie pracowały aby wygrać z nazistami, potem aby odbudować starą Europę. Wreszcie nastał czas dobrobytu, nie ma już o co walczyć. No więc może dać ludziom pomysł, idee? Może na przykład podbój kosmosu, bo to wstyd żebyśmy po 40 latach wycieczek w przestrzeń mogli się poszczycić jedynie niewielką, najniżej jak to tylko możliwe latającą stacją kosmiczną. Gdzie są ksieżycowe miasta i marsjańskie pola? I kiedy będzie sobie można zanucić:

I've got a ticket to the moon
I'll be leaving here any day soon
Yeah, I've got a ticket to the moon
But I'd rather see the sunrise in your eyes.
        by Electric Light Orchestra

Kiedy znowu gdzieś będzie na prawdę daleko? Tak o miesiąc, albo chociaż tydzień drogi naszybszymi dostępnymi środkami transportu? Ludzkość potrzebuje odległości żeby nie kisić się ciągle w sosie własnym CNN!

  Na nieszczęście kosmos jest daleko i jest o wiele mniej poruszający dla telewidza niż krwawy odwet na terorystach, którzy bezpośrednio zagrażają każdemu zjadaczowi hamburgerów. A nawet gdyby pożeracz hamburgerów zainteresował sie podbojem kosmosu to okazuje się że jest to zbyt droga zabawa - o wiele droższa niż przeciętna wojna. No i łatwiej komuś przekazać że wojna jest niezbedna dla jego osobistego bezpieczeństwa... Chociaż NASA już też pochwyciła tę nutę i nagłaśnia wszystkie przejścia planetoid w pobliżu Ziemi. Nawet jeśli przechodzą dalej niż orbita Księżyca.

  Podbój kosmosu to powinien być niemalże taki sprawdzian dla ludzkości. Dowód że rządzi nami nie tylko krótkowzroczna ekonomia, ale też chęć zobaczenia na własne oczy i przekonania się jak jest tam, dalej, na innych globach. Chęć znalezienia się gdzie indziej. Ciekawe to brzmi jak zawołanie turysty! Może w dzisiejszych czasach turystyka jest prawdziwym wyrazem greckiego ducha zawartego w "navigare necesse est"! Czystej chęci poznawczej! Czystego humanizmu!

  Ludzie za to żeby zobaczyć na własne oczy, i przeżyć, i być gdzieś, w jakimś miejscu, gotowi są zapłacić ogromne kwoty. Patrz choćby dwójka turystów kosmicznych z których każdy wyłożył po 20 milionów dolarów żeby tylko spędzić parę dni na orbicie. Zosia uśmiecha się gdy jej o tym mówię. Wygląda na to że gdyby miała takie pieniądze to nie wahałaby się długo.

  Oczywiście jest jeszcze nauka, badania podstawowe, ale to jest dla wybranych. Turystykę poznawczą może uprawiać każdy kto ma trochę grosza (nie mówię teraz o 20 milionach dolarów) i ciekawości świata, naukę tylko ci, którzy spędzili lata ciężko pracując. Dopiero po latach pojawiają się prawdziwe owoce na tej ścieżce. Ciężka praca jest niemalże warunkiem satysfakcji naukowca. Chyba podobnie jest ze sztuką, którą ze względu na stopień abstrakcji umieściłbym blisko nauk podstawowych.


Copyright Mariusz Sapinski 2001-2005