Dziennik francuski

reszta Lutego

15 lutego

  Czy posiadanie jest czymś naturalnym? To kwestia skali. Owszem, posiada się przedmioty osobiste, książki. To jest posiadanie niewątpliwe. Mieszkanie... tak, posiada się swoje mieszkanie, swoją przestrzeń. Można nawet posiadać ogródek. Ale ogród? Czy można posiadać cały, wielohektarowy ogród? Już mniej. Tak jak nie można w gruncie rzeczy posiadać wielu mieszkań. Bo nie można mieszkać w wielu mieszkaniach na raz.

  Myślę że pierwotnie relacja posiadania dotyczyła właśnie rzeczy które dziś nazwalibyśmy osobistymi. Rzeczy używanych i zużywanych przez jednego człowieka, jak ubranie, broń osobista itp. Lasy, pola, morza, łąki: tego już nie można było posiadać. Pewnie dawny człowiek roześmiałby się gdyby go spytać "czyj jest las" jak my się śmiejemy gdy ktoś mówi że jest właścicielem galaktyki Andromedy. Dopiero chciwość ludzka sprawiła że w języku prawników można 'posiadać' hektary pól uprawnych, wielkie budynki, jeziora, plaże, rzeki... To już niewiele ma wspólnego z pierwotnym posiadaniem, które wydaje się jak najbardziej słuszne, w którym nie ma nic złego, które jest naturalne. To jest bardziej "sprawowanie władzy" niż posiadanie. Nie powinno się mówić "to pole jest moje" ale "sprawuję władzę nad tym polem, czerpię z niego zyski". Tak jak królowie nie "posiadali" krajów lecz nimi kierowali i byli mniej lub bardziej za nie odpowiedzialni. Bo sprawowanie władzy to także odpowiedzialność. Więc bycie prawnym właścicielem dużych obiektów, pól, lasów, koncernów międzynarodowych, to kierowanie nimi lub/i czerpanie z nich zysków. Rozumieli to dobrze wielcy królowie z zamierzchłych czasów (patrz "Twierdza" Saint-Exupery'ego). Obecnym "władcom tego świata" odebrano królewski, dożywotni przywilej "posiadania" krajów. Zostawiono im odpowiedzialność w zamian za gigantyczne często zarobki.

  Ale na prawdę nie należy posiadać nic, bo rzeczy które się posiada, posiadają właściciela. Należy mieć do przedmiotów stosunek dość niedbały, na przykład traktować własne mieszkanie trochę jak długoterminowy pokój hotelowy: z uczuciem ale rezygnując z poczucia trwałości. Jest to sposób uchronienia się przed stratą, bowiem posiadanie automatycznie implikuje stratę.

  Wszystko, do czego 'posiadania' niezbędni są inni ludzie (pracownicy, służba) jest też w posiadaniu tych ludzi bowiem oni rzecz ową wykorzystują. Koniec kropka.

17 lutego

  Każdy znak, każda litera zapisana na komputerze jest podobna do drugiej takiej litery zapisanej na komputerze. Nie ma miejsca na nieścisłość, na pomylenie 2 z 3, nie mówiąc już o charakterze pisma i tego typu rzeczach. I ten brak nieścisłości, dokładność, to nie jest związane z precyzją stukania w klawiature ale z samą naturą techniki cyfrowej. Cyfrowość jest już idealna (w sensie bezbłędności), maszyny analogowe nie, żeby nie wiem jak były dopracowane. Ale świat jest analogowy. Nie produkuje się cyfrowych samochodów, na drzewach nie rosną cyfrowe gruszki. Świat nie jest idealny. Jest pełen błędów i pomyłek i przypadków.

  Klikanie myszką ma w sobie coś z udawania świata analogowego przy pomocy maszyn cyfrowych. Kliknięcie na ikonę jest czymś nieprecyzyjnym, łatwo kliknąć obok, łatwo pomylić ikony. Natomiast wydawanie komputerowi polecenia z linii komend jest samą istotą cyfrowości. Jeśli się człowiek pomyli o jeden znak, najczęściej polecenie będzie niepoprawne i komputer poinformuje o tym.

  Kopie cyfrowe są doskonałe. Cyfrowy obiekt to obiekt nad którym panujemy, który możemy powielać... przestaje przypominać rzecz, staje sie czystą ideą, bo idee zawsze mogliśmy powielać poprzez proste komunikowanie ich innym ludziom. Przedmioty analogowe, jak Mona Liza, pozostają nie-kopiowalne, jednostkowe, autentyczne. Żyjąc w coraz bardziej cyfrowym świecie żyjemy coraz bardziej w świecie idei.

  Co ciekawe w przypadku na przykład cyfrowych dzieł sztuki (książek, fotografii), nie ma sensu mówienie o ilości kopii w których istnieją. Zdjęcie w komputerze jest zapisane na dysku, gdy je oglądamy ukazuje się na ekranie a jednocześnie jest zapisywane w pamięci karty graficznej, gdy robimy kopie bezpieczeństwa pojawia się na kolejnych płytach CDR, a gdy umieścimy je w internecie to już zupełnie tracimy kontrolę nad liczbą serwerów, cashów, dysków, pamięci w których jest ono zapisane.

  Dla cyfrowego obiektu indywidualność nie jest już związana z jedną z wielu jego fizycznych manifestacji. Tak jak pojedyńczy elektron w fizyce nie ma już znaczenia, skoro jest identyczny z każdym innym elektronem we Wszechświecie.

  Cyfrowa informacja, czysta treść wlewana w coraz to nowe formy. Kiedy wszystko już zaczyna być cyfrowe a nasza pogarda dla nie-cyfrowej rzeczywistości wyraża się w zalewającej nas chińskiej tandecie, czasami budzi się w ludziach tęsknota za oryginałem, za czymś niepowtarzalnym. Ciekawe kiedy programiści, aby zaspokoić i tą potrzebę wymyślą starzejące się pliki cyfrowe? Pewnie już gdzieś wymyślili tylko ja jeszcze o tym nie wiem...

  Bo wszystko co widzimy, cały nasz zintelektualizowany świat składa się z algorytmów... a algorytmy to istota cyfrowości.

18 lutego

  Z niewiadomych powodów śniło mi się że jadę a właściwie sunę po autostradzie zawieszonej w powietrzu, utrzymywanej niewidzialną siłą, powyginanej, pełnej powietrznych serpentyn. Kiedy się zastanowić to przypominała ona trochę włoską A7 w okolicach Genui, poza tym że ta w moim snie nie była w górskich dolinach ale na płaskiej, pustynnej równinie z obrazów Daliego.

19 lutego

  Nowe, supernowe, blazary, rozbłyski gamma, wreszcie cały Wszechświat - wszystko jest eksplozją. Prawie wszystko. Eksplozja jest stanem bardziej naturalnym i rozpowszechnionym niż lekko chwiejna statyczność ziemskiego środowiska. Powinna istnieć religia która czciłaby 'wielkie wybuchy' - w czasie obrządków strzelanoby ze sztucznych ogni, detonowano ładunki wybuchowe, zamieniano by porządek w nieporządek. Czczono by kosmiczne "Wielkie wybuchy" jak choćby gigantyczny rozbłysk gamma zarejestrowany 27 grudnia 2004 roku a pochodzący prawdopodobnie z magnetycznej gwiazdy SGR 1806-20, który być może był związany z jednym z najsilniejszych trzęsień ziemi jakie kiedykolwiek zanotowano, a które wydarzyło się dzień wcześniej w Azji.

  Anarchia ma w sobie elementy takiej religii.

  Ciekawe czy w tym powszechnym wybuchaniu jest jakiś sens 'antropomorficzny'. Na przykład w "Trudzie istnienia" (Dąbrowski) gdzie kryzys osobowości jest przedstawiony jako klucz do jej dalszego rozwoju, wspięcia się na wyżyny ewolucji osobniczej...

  W tym momencie pomyślałem, chyba na zasadzie wolnych skojarzeń albo strumienia świadomości, o twierdzeniu jakie postawił niegdyś Marek: że ciekawe rzeczy tworzą ludzie ukształtowani w sposób przypadkowy. Twierdził on że wysoka edukacja kształtuje umysły na taki sam sposób i że niezbędna jest spora domieszka (jeśli nie dominacja) edukacji przypadkowej. Tylko wtedy człowiek ma szansę stworzyć coś nowego. Stworzyć nowe idee. Odkrywca nowego powinien sam być nowym zjawiskiem we świecie.

  To oczywiście uproszczenie ale zawiera jakąś cząstkę prawdy. Choć taki pogląd bardzo pomniejsza człowieka jako jednostkę. Każe myśleć o oryginalności jako o wypadkowej przypadkowych sił.

21 lutego

  Oglądałem album Helmuta Newtona "Biała kobieta". Perwersyjny. Perwersja zaczyna się już od pierwszego zdania wstępu: "zawsze lubiłem pokoje hotelowe". Potem mówi o ich tajemniczości pochodzącej z tego że mieszkali tam różni ludzie. Ale mam wrażenie że próbuje tylko lekko stonować wrażenie jakie daje odkrycie jego perwersyjnej obsesji.

  Darowałbym mu to, gdyby z tych fotografii wynikało coś uniwersalnego. A nie jestem pewien czy wynika. Jak chodzi na przykład o Richarda Avedona to jej jestem pewien, ale jego nie. Jak się przekonać? Oglądać i myśleć o tych zdjęciach...

  A poza tym, jak mówi Marek Filozof, może mam obsesję uniwersalności, pochodzącej z wychowania katolickiego. Może rzeczy wcale nie powinny być 'uniwersalne'. Może nie doceniam wartości zupełnie nieuniwersalnego, lokalnego, indywidualnego faktu? Takiego, który nie mówi o żadnych ponadczasowych właściwościach świata i ludzkiej natury. Czas bowiem istnieje, jest ważny i sprawia że 'panta rei'. Ale dla katolików liczy się wieczność.

22 lutego

  Wczoraj była burza śnieżna a ja o Newtonie. Czyli wydarzeniem dnia wczorajszego nie było to, co sie działo za oknem, choć to było wielkie i kotłowało się malowniczo. Wydarzeniem było to, co się działo we mnie przy ogłądaniu jednego z wytworów kultury ludzkiej. Homo sapiens na prawdę stworzył swoją rzeczywistość, swoją przestrzeń w której egzystuje i ma to coraz mniej wspólnego z przestrzenią za oknem (okno zaczyna mieć znaczenie metafizyczne). Acha, jest w takim razie jeszcze jedna, zupełnie abstrakcyjna przestrzeń, ta, która istnieje za okienkiem ekranu. Tak sobie zyjemy w pokoju z oknem na przestrzeń 'naturalną' i drugim na przestrzeń wirtualną.

  Powoli, powolutku zaczynamy żyć bardziej w rzeczywistości wirtualnej niż tej naturalnej. Obajwia się to między innymi tym, że mniej dbamy o ulice, domy, trawniki... Ważny jest dobry monitor i słuchawki.

25 lutego

  Nasz gatunek to cała masa typów ludzkich a wręcz osobnych podgatunków które często wymagają studiów żeby je pojąć. Weźmy na przykład rodzaj trzydziestoletnich chłopców którzy ciągle szukają jakiejś swojej drogi w życiu i bezskutecznie. W gruncie rzeczy nie potrafię tego rodzaju pojąć, bowiem za tym ich szukaniem nic się w gruncie rzeczy nie kryje, bo poznali już odpowiedzi na większość pytań.

  Mój kolega J. jest typem który żadko spotykałem w życiu ze względu na zajmowane przez nas inne "nisze ekologiczne". Latynoska uroda, kobiety za nim szaleją a on sam rozpieszczony powodzeniami żyje własnym mitem jakby się ciągle oglądał w lusterku, co niewątpliwie czyni co rano układając na sobie wystudiowaną niedbałość. Zaprawdę nieczęsto się spotyka takich jak on, zwłaszcza w środowisku naukowców. A nadto trzeba przyznać że, oprócz narcyzmu, jest w porządku.

  Ranek. J. zjawia się w pracy. Zwykle myślę że to nadchodzi sekretarka, bo jeszcze tylko ona chodzi w butach na stukających obcasach. Ale nie, to nadchodzi wspaniały okaz męskości, zamknięta i wystudiowana doskonałość, coś niby droga biżuteria. Nie znoszę go ale oglądam z zainteresowaniem.

  I jeszcze jedno. Francuzi, kiedy ich spytasz jak poszło jakieś zawodowe spotkanie lub coś w tym stylu, zawsze mówią "tres bien", bardzo dobrze, rewelacyjnie. Z początku nie mogłem się do tej maniery przyzwyczaić. To, na co u nas sie odpowiada słowem 'normalnie' u nich jest 'tres tres bien'. 'Tres tres bien' w wykonaniu J. jest aż przesadnie podkreślone. Tak jakby w wyniku roboczego spotkania odkryto nowe zjawisko rewolucjonizujące świat... Moje pokolenie, Polaków z początków ery kapitalizmu, jeszcze nie nauczyło się tego samochwalczego 'tres bien'.

  Ale Zosia od razu odkryła płytkość i grę J. "French are so superficial" - napisała. Nie tylko Francuzi. Jakie zdumienie człowieka ogarnia czasami jak się okazuje że po żenującym wystąpieniu opinie o prelegencie są pozytywne, zadaje mu się pytania jak ekspertowi a on odpowiada nie na temat i mimo wszystko ogólne odczucie jest pozytywne. Czyżby ze względu na jasną marynarkę, białą koszulę, krawat, tupet, pewność siebie? No bo nie ze względu na wiedzę i umiejętności. Może tyle właśnie bywa wart ten nasz świat "naukowy"... niewiele więcej niż byle bank, urząd czy podrzędne ministerstwo...

26 lutego

  Posiadanie w skali bardzo wielkiej staje się czymś karykaturalnym. Bill Gates posiada miliardy dolarów, ale gdyby chciał sprzedać część akcji Microsoftu to od razu akcje te by spadły i Bill miałby miliony dolarów mniej. Aż dziw bierze że nasza cywilizacja określa tym samym słowem fakt posiadania przez Gatesa miliardów dolarów w akcjach i fakt posiadania przeze mnie szczoteczki do zębów marki mentadent.

  To też nie jest najlepsze porównanie. Przedmioty tymczasowe posiada się inaczej niż przedmioty stałe. Właściwie nie posiadam tej szczoteczki bo mnie ona zupełnie nie interesuje i na dodatek jest obiektem absolutnie wymiennym. Nawet musiałem pójść do sprawdzić jak się nazywa i jak wygląda. Właściwie nie mam tej szczoteczki, mam jakąś szczoteczkę. Co jakiś czas inną.

  Tak że na prawdę i uczciwie posiada się kilka rzeczy, kilka ulubionych ubrań, narzędzia do pracy (dobrze skonfigurowany komputer, aparat fotograficzny który znamy, jak powiadają anglicy, "by heart", auto, niewielką kolekcję motyli...).

27 lutego

  Marek zafascynowany iMaxem. Kino w trzech wymiarach. Akcja tocząca się tuż przed oczami. Jak zwykle trochę się z nim sprzeczałem. No bo jaką nową jakość wnosi do obrazu na który patrzymy jego trójwymiarowość? Czy główną rolą obrazu ma być naśladowanie rzeczywistości?

  A może istnieje jakaś nowa jakość, nadawana obrazom przez trójwymiarowość? Może za 100 lat będzie oczywiste to, czego teraz nie umiem sobie wyobrazić? Jak długo przecież żyłem bez kamery video a nawet w opozycji do wszelkich kamer video... a jednak ruchomy obraz ma coś, czego nie sposób pokazać na obrazie nieruchomym. Ruchomość wprowadza zupełnie nowe jakości estetyczne. Pozwala mówić o zupełnie nowych ideach. Jest bardzo różna od fotograficznej nieruchomości, mimo że ta ostatnia nie zniknie bowiem "zamrażanie obrazów" odpowiada naszej pamięci. A jak się ma do tego trójwymiarowość?

28 lutego

  Właśnie zamknąłem ostatnią stronę "Bezpowrotnie utraconej leworęczności" Jerzego Pilcha. Autorów nie należy oceniać po jednej książce, jak ludzi po jednym uczynku. Ta mała Pilchowa książeczka bardzo mi się podobała. Była jak utwór muzyczny o pięknym finale, pełnym zdań takich jak: "Kot jest królewskim przykładem istnienia spełnionego, pies jest wiecznym niespełnieniem, ucieleśnieniem odwiecznej, trywialnej skargi, iż nigdy nie jest się tym, kim by się chciało być." Zdania piękne i zdania nowe. Zmieniam moją opinię o Pilchu! Ba, wydaje się on produkować wartości, których próżno by szukać u 'proustowskiego' Chwina.


Copyright Mariusz Sapinski 2001-2005