Dziennk francuski
1-7 Lutego
2 lutego
Cokolwiek się robi na komputerze, robi się to na kopii (biada temu kto pracuje inaczej - naraża się na niebezpieczeństwo utraty godzin swojej pracy!). Kopia jest absolutnie identyczna z oryginałem, można ją w każdej chwili powielić a gdy jakaś poprawka nie wyjdzie to można ją wymazać i zacząć od punktu wyjścia. To trochę tak, jakby malować za każdym razem ostatecznie dzieło a w razie położenia jednej złej kreski wyrzucać je do kosza. I zaczynać znowu od ostatniej nagranej wersji. Komputery dają możliwość tworzenia poprawek w nieskończoność... Ale czy ta nieskończoność oznacza że końcowa wersja jest idealna? Czy raczej posiadanie takiej możliwości nie 'psuje' twórców i nie sprawia że nic już tak na prawdę nie jest idealne, wszystko jest tylko prowizorką...
Mówi się o tym że ważna jest swoboda tworzenia, a więc intuicyjność i łatwość obsługi narzędzi. Ale zapomina się że narzędzia wpływają na twórcę. Malarz ma ulubioną paletę i pędzel, muzyk ulubiony instrument, fotograf ma swój aparat... Narzędzia toporne wymuszają często większą kontrolę nad tworzeniem, sprawiają że twórca ma szacunek do swego dzieła... Dużo go to kosztowało, może jest przez to głębiej przemyślane?
3 lutego
Hugh Grant. W "Cztery wesela i pogrzeb" w końcu na zawsze pozostał z kobietą swego życia. W "Notting Hill" historia się powtórzyła: poznał, pokochał, zostali ze sobą na zawsze. Nasze naiwne marzenia są często właśnie takie 'filmowe', spotykamy różne kobiety i przeżywamy z nimi całe życie... No bo co się liczy jeśli nie coś, co decyduje o całym życiu? No więc zakochujemy się na amen, przeżywamy fantastyczny romans, historię taką jaka zdarza się raz w życiu i wydaje nam się że za jakiś czas, w innym 'filmie' znowu przeżyjemy tą jedyna i niepowtarzalną historię. Ale nasz film jest tylko jeden... Więc chcąc nie chcąc zostajemy aktorami w stylu Bruce'a Willisa, stratowani przez życie, po przejściach... to tak na prawdę jedyni bohaterowie filmowi jakich jesteśmy w stanie naśladować. A że naśladownictwo jest bardzo silnym popędem ludzkim, spotykamy wielu takich wypalonych bohaterów.
Chyba każdemu z nas zdarzyło się w życiu przestać kogoś kochać. Każdemu zdarzyło się zaczynać wszystko od nowe. Tak to już jest. Na tej planecie, tu i teraz.
5 lutego
Spotkałem dzisiaj Marka Filozofa.
To był piękny widok - szedł środkiem Szewskiej, jak młody bóg, wyprostowany, szedł powoli, nawet bardzo powoli. Wszyscy dookoła wydawali się być w tym większym pośpiechu. Jego długie po pas blond włosy pobłyskiwały w słońcu, które wyszło zza chmur na tą chwilę jakby specjalnie dla niego albo może dla mnie, abym zachował ten widok w pamięci. Cudownie wyglądał. Był w swym powolnym spacerze środkiem miasta w południe pośpiesznej, targowej soboty, tak bezkompromisowy jak wtedy gdy rozważał czy w czasie komunii na prawdę przyjmujemy ciało Boga czy tylko symbol tego ciała.
Przypominam sobie że zacięcie dyskutowaliśmy kiedyś o przestepcach i prawie. Był wtedy zdania, dość pospolitego zesztą, że przestępcy nie są w gruncie rzeczy winni bo ich zachowania wynikają z genetyki, edukacji itd. W każdym razie z czynników zewnetrznych. Na moja uwage że w takim razie wolna wola nie istnieje odparł że w przypadku przestępstw nie istnieje bowiem wolna wola nie może przejawiać się przez szkodzenie innym, że w ten sposób może się tylko przejawiać choroba genetyczna lub niedostatek edukacji. Był zadnia że przestępców nie należy karać tylko reedukować, bowiem nie są winni. Zgodnie z tym pojęcie winy w ogóle nie powinno istnieć w słowniku, bowiem nikt niczemu winny nie jest. Taki się nam zrobił wiek nie-odpowiedzialności. Coraz bardziej ogranicza się człowieka, mówi się że jest niezdolny do tego czy tamtego, więc nie jest odpowiedzialny... Coraz bardziej ufamy też maszynom i komputerom niż innym ludziom.
Ale skoro znika wina, naturalnie znika także i jej przeciwność: zasługa. Morderca nie jest winien morderstwa bo taką dostał edukację, strażak nie zrobił nic wielkiego ratując życie dziecka bo za to mu płaca, ten młody człowiek który ustąpił miejsca w autobusie babci - starowince jest po prostu dobrze wychowany więc to zasługa rodziców i szkoły a nie jego... Tyle nasze oficjalne, humanistyczne poglądy (o ile mają być uczciwe).
Media w tym przypadku bronią prawdziwej ludzkiej natury. Media potrzebują bohaterów zarówno tych białych jak i tych czarnych. Ludzie tego oczekują od telewizji, kina, polityki... Więc sprawa wygląda tak: niewielka garstka idealistów narzuca swoje poglądy i zmienia prawo i działanie wymiaru sprawiedliwości na takie, które uważa za bardziej sprawiedliwe. Pewnie nawet i mają rację, ale jest ich garstka. Reszta z tej wyższej moralności nic sobie nie robi, nie zdaje sobie nawet sprawy z istnienia czegoś takiego, uważa wręcz że państwo staje po stronie przestepców. I mają rację, bo zmiany prowądzace do tej 'wyższej' sprawiedliwości nie należy zaczynać od sądów, ale od szkół. Bowiem brak edukacji jest związany z brakiem odpowiedzialności.
Celem samym w sobie nie jest zlikwidowanie kary śmierci ale edukacja społeczeństwa taka, żeby wiekszość rozumiała że kara śmierci jest niepotrzebna. Jeśli uważamy że osiągnęliśmy cel liberalizując prawo to w tym momencie działamy na szkodę społeczeństwa o wiele bardziej niż utrzymując bardzo surowe prawo. Bo nie dość że prawo staje się mniej skuteczne to jeszcze znika w społeczeństwie poczucie sprawiedliwości prawa.
Wreszcie, skoro w niektórych krajach pozwalamy na eutanazję jako najlepsze wyjście dla niektórych, cieżko chorych ludzi, to skąd mamy pewność że kara śmierci nie będzie najlepszym wyjściem dla społeczeństwa, dla przestepców a szczególnie dla ich kolejnych ofiar?
7 lutego
Wydaje się że we współczesnym świecie media spełniają rolę antyedukacyjną. Mamy cywilizację która umożliwiłaby wielu ludziom osiągnięcie wysokiego stopnia edukacji ze względu na duża ilość wolnego czasu i dostepność materiałów edukacyjnych. Jednakże bardzo duża cześć społeczeństw swój wolny czas poświęca tak zwanej rozrywce, która często (nie zawsze, oczywiście) sprowadza się do obejrzenia w telewizji kolejnego głupkowatego filmu akcji, wywiadu z gwiazdorem, big brothera albo krwawej kreskówki. W pewnym sensie telewizja spełnia rolę anty-edukacyjną, edukuje wstecznie: poniżej pewnego progu telewizyjna "rozrywka" staje się sensem życia wielu ludzi, odcina i izoluje od rzeczywistości, zaszczepia nieprawdziwe i uproszczone poglądy. "Rozrywka" zastępuje kulturę, zamiast, jak dotąd, splatać się z nią, stowarzyszać, dopełniać.
Copyright Mariusz Sapinski 2001-2005