Dziennik francuski

9-21 sierpnia

9 sierpnia

  Marek dzisiaj w nastroju refleksyjnym. Zmierzch, plaża, przyjaciele, wino i ser. "Wiesz, zawsze się dziwię kiedy po dniach myślenia o pracy, rozwiązywania problemów, oglądania się za dupami, gotowania, spania, zmęczenia przychodzi jednak ten błogosławiony moment obserwacji, rzutkości umysłu, prawdziwej (a może tylko prawdziwszej, podstawowej) samoobserwacji. Czemu przychodzi? Wcale sie o to nie staram. Nie pamiętam o tym. Przecież mógłby nie przyjść i mógłbym całą resztę życia spędzić w tym martwym korowodzie pożądań, pragnień i zaspokojeń".

  "Popatrz na to jak smietanka znika w kawie - kontynuował - zobacz jak tonie jak się rozpuszcza, jak Titanic w małej skali. I nagle kawa robi się odrobine bielsza i bielsza, podwodne prądy porywają śmietanke i wynoszą znowy na powierzchnię z dala od miejsca zatonięcia."

10 sierpnia

  Te dni są zdecydowanie z Markiem. Dzisiaj mówił o pięknej książce i o tym że jej autor, którego poznał osobiście, wcale nie jest wspaniałym człowiekiem. Zastanawialiśmy sie czy książki pisze się o tym, czym sie jest, czy o tym, kim chciałoby się być (co tylko jest w głowie jako piekna idea przez chwilę). Czy piękno książek wynika z wewnętrznego piekna autorów czy z chwilowych przebłysków tęsknoty do tego wewnętrznego piekna.

  Pozostaje to zagadkowe pytanie: czy to, czym jesteśmy jest definiowane tym, co robimy? Jak inaczej odpowie na to fantazyjnie ubrany wyluzowany student a jak inaczej żołnierz...

14 sierpnia

  Śmierć Miłosza. Miał 93 lata.

  Kiedy w jego 90-te urodziny zapytano go czy miał udane życie, odpowiedział "Nie". Na forach internetowych zakotłowało się. "Jak to! Dostał nobla i jeszcze niezadowolony z życia?!"

  I w tym trzeźwym wyznaniu leżała o wiele większa siła niż w tysiącach szlochów przy wódce których wysłuchać można w każdym barze świata.

  Może to była rozpacz nad naszym ludzkim światem? A może tylko objaw starczej depresji? A może jakaś kobieta, jakaś trywialna historia miłosna która boli do końca życia, niezrealizowane marzenie z okresu młodości?

18 sierpnia


  Po włosku "martwić się" jest "pre-occupare" czyli jakby zajmować się czymś zawczasu. I jakby niepotrzebnie, bo przedwcześnie. Oczywiście Włosi mniej się martwią niż my.

20 sierpnia

  Wystawa zdjęć w Sommiers. Urocze, kamienne centrum miasteczka które regularnie zalewa Rodan w czasie każdej większej powodzi. Gorąco choć wieczór. Platany i cała reszta rekwizytów z południa Francji jak odrapane ściany małej galeryjki na pięterku. Plus jeszcze kiepskie wernisażowe wino i czipsy. Mało ludzi przyszło.

  Na zdjęciach, robionych częściowo z ukrycia, kobiety o zniszczonych twarzach pędzące z wielkimi siatatmi zakupów, zakutane w grube, tanie kurtki. Czuć że zimno, że listopad, że Europa Wschodnia. Dokładniej Nowa Huta i okolice.

  Ludzie na przystankach, ludzie odwróceni tyłem, noc, słabe światło. Zakonnica kupująca bilet na dworcu w Krakowie. Dziewczyna śpiąca w pociągu. Jakaś surowość życia. Ten brak zbytkownej politury Zachodnich miast czyli coś czego niejeden Zachodni fotograf szukał w Polsce. Znaleźli, ten też znalazł, więc jego zdjęcia są podobne - w nastroju - do innych. To jest dla nich Polska właśnie. Tak nas rozumieją.

  Powiedziałem im to, chciałem im powiedzieć że im się wydaje że rozumieją, ale potem zacząłem się zastanawiać czy oni, z dystansu, nie widzą niektórych rzeczy lepiej niż my, stojący za blisko? Tytuł wystawy był Aushwitz, ale nie było ani jednego zdjęcia stamtąd. Więc atmosfera Aushwitz odbija się w życiu zwykłych ludzi na ulicach? Śmieszne? Ale tylko w pierwszej chwili.

  "Dla mnie w tym małym zakątku Europy, na południu Polski, skupiły się trzy najpotężniejsze zjawiska które ukształtowały kontynent w XX wieku: katolicyzm, kominizm i nazizm" - mówi fotograf. Czy nie ma racji? Nowa Huta to komunizm, Aushwitz to nazizm, Kraków to papież sama ostoja katolicyzmu, z całą jego rozrośniętą ideologią poczucia winy.

  A więc jesteśmy dla nich narodem który miał pecha, narodem który doświadczył zbyt wiele. Jesteśmy jak wyrzut sumienia, przypominamy im o tym że w centrum Europy, przeszło wiek po francuskiej rewolucji zdarzył się nazizm i komunizm i wymordowano miliony ludzi nie dając im prawa do niczego. A katolicyzm, to zniewolenie umysłów przez religię, najbardziej pod względem skali noieracjonalna część ducha europejskiego, jest w tej części Europy wciąż żywy.

  Mniejsza z tym jak nas widzą. Kim jesteśmy teraz i tutaj? Usiłujemy ukryć poczucie zagubienia, znaleźć jakąś narodową tożsamość. Nasz seriale telewizyjne pełne są szlacheckich dworków sprzed 100 lat przeniesionych w epokę bmw i mercedesów. Ale wiemy że to żałosne, czujemy że to papierowa przeszłość, nie nasza już przeszłość, że tak na prawdę nie mamy historii, przynajmniej takiej której możnaby sie nie wstydzić. Nie mamy za czym się schować, bo nawet Szopen czy Skłodowska mieszkali za granicą a Conrad nauczył się pisać po angielsku. Jedziemy milionami do Londynu, naród doskonałych emigrantów, bo podskórnie czujemy że to, co pokazują zdjęcia z Polski, zmęczone twarze, alkohol, szarość że to jest jakąś prawdą o naszym kraju. Albo to mielenie językiem, jakże różne od pieknej, wyraźnie wyartykułowanej i pustej francuszczyzny.

  Czy Polska jest skazana na bycie krajem w którym wielu ma korzenie? Na uniwersytecie na południu Francji gdzie pracuję w każdym budynku jest ktoś o polsko brzmącym nazwisku. Emigracja przedwojenna i ta z lat 80-tych.

  Czy mamy pomysła na to, kim być? Bo chyba nie chcemy być po prostu "jak oni". Zresztą nie skopiujemy Francji czy Niemiec w Polsce. Może nam się uda stworzyć mixturę, coś w rodzaju wymieszanej Europy z dodatkiem odrobiny naszego romantyzmu. Nic wielkiego prawdopodobnie w sam raz na naszą miarę. W kraju księży Robaków czy należy mieć pretensje do wielkości?

21 sierpnia


  Dzień na plaży. Przyjemne zmęczenie. Nie lubiłem kiedyś dni na plaży. Interesowała mnie nauka, sztuka, czytanie ksiązek a tego nie można uprawiać na plaży. Nie można właściwie nawet rozmyślać na plaży. Można tylko uprawiać sztukę życia.


Copyright Mariusz Sapinski 2002