Dziennik francuski
1-8 sierpnia
1 sierpnia
Nasza cywilizacja, a właściwie jej katolicka część (o protestantach nie wiem...) odkryła cierpienie jako narzędzie widzenia rzeczywistości, swego rodzaju odpowiednik buddyjskiej nirwany. Dojrzenie prawdziwej natury świata jest porażające. Cierpienie to cena, jaką się płaci za prawdę. Cierpią tylko ludzie wrażliwi i tylko oni mogą prwadziwą naturę świata dostrzec.
Nasza cywilizacja cierpienia nie umniejsza (w swej duchowej głębi, nie mam na myśli płytkiej politycznej propagandy), nie likwiduje, nie zaprzecza mu. Przeciwnie, gloryfikuje je, uważa za narzędzie ostatecznego poznania.
Takie wnioski płyną z lektury Barthesa, który napisał: Jest Fotografia szalona czy roztropna? Może być i jednym, i drugim. (...) Szalona: jeśli jej realizm jest absolutny i w pewnym sensie pierwotny, jeśli każe powrócić do miłosnej i przerażonej świadomości samej istoty Czasu, przez działanie właściwego antidotum, odwracającego porządek rzeczy, a które nazwałbym jednym słowem: fotograficzną ekstazą. Takie są dwie drogi Fotografii. I to ja muszę wybrać: czy podporządkuję jej spektakl cywilizowanemu kodowi doskonałych iluzji, czy stanę razem z nią twarzą w twarz wobec nieprzejednanej rzeczywistości.
2 sierpnia
Czy to możliwe że Zosia śpi nie śniąc? Długo utrzymywała że albo nie ma snów albo wcale ich nie pamięta. Nigdy nie obudziła się przerażona do głębi swej istoty.
Ciekawe jak różni ludzie radzą sobie z integralnością osobowości. Każdy miewa czasem z tym problemy. Wystarczyło popatrzeć na wczorajszą imprezę. Jess oczywiście zakochana w Marku, ale dostrzega swojego eks-chłopaka (ciągle zapominam jak ma na imię) i budzą się w niej wspomnienia, to widać. Może nawet sobie nie zdaje sprawy ale kiedy rozmawia z nim jest inna niż kiedy rozmawia z pozostałymi ludźmi. Więc kim jest? Tą zakochaną dziewczyną w której pięknie rozwija się uczucie i bliskość z drugą osobą? A może jest dziką i rozpasaną rozpustnicą, jak w czasie tych miesięcy przed Markiem? A może jest wielkim umysłem zajętym rozważaniami na temat gęstości gazu elektronowego w supergromadach galaktyk?
Znam ją i wiem że potrafi przechodzić pomiędzy tymi stanami lekko i naturalnie, nie znajdując sprzeczności, akceptując siebie bez zastanowienia. Zastanawia się za to Marek, dla którego jego własne stany są ze sobą we wzajemnej sprzeczności której nie potrafi wyjaśnic i z którą nie potrafi się pogodzić. Teraz jeszcze trapią go sprzeczności Jess.
Pewnie doszedł do wniosku że egzystencja jest czymś absurdalnym. Że miłość jest najbardziej absurdalnym z jej składników a jednocześnie nie można bez niej żyć... nawet w życiu poświęconym jakiemukolwiek sacrum.
3 sierpnia
Dowiedziałem się o śmierci P. Jestem jej winien niewielką kwotę pieniędzy. Nie śpieszyłem się ze zwrotem pożyczki... zresztą nawet ona kiedyś wypomniała mi to i stwierdziła, pół-serio, abym wpłacił te pieniądze na konto jakiegoś domu dziecka. Tak zrobię. Nie śpieszę się z tym. Zmarli mają czas, mogą poczekać. I oglądam w sobie to dziwne uczucie mówiące o tym, że istnieje jakiś związek, oczywiście nie przyczynowo-skutkowy, między pożyczką a śmiercią pani P. Między mną i nią. I będzie trwał dopóki tych pieniędzy nie wpłacę na dom dziecka.
4 sierpnia
Ostateczna symulacja. Czym się różni od rzeczywistości? Dajmy na to że potrafimy przeprowadzić symulcję idealną całego świata. Bez modeli, bez uproszczeń. Czy człowiek zasymulowany w takim świecie będzie po prostu człowiekiem czy też obiektem w pamięci komputera?
A może my jesteśmy tylko symulacjami w jakims potężnym komputerze, może nasza rzeczywistość wcale nie jest realna i ostateczna, jest tylko komputerowym modelem tej prawdziwej rzeczywistości. I może Wielki Programista, który nas zasymulował w swoim komputerze, pewnego dnia zmęczy się, wyłączy komputer i pójdzie spać. Jako obiekty symulacji nawet tego nie zauważymy.
Czasami rzeczywisytość wydaje się nieprzypadkowa. Pseudo-lowsowa. Np. to, że 'nieszczęścia chodzą parami' (nie tak dawno laptop i biurkowy komputer zespuły mi się w odstępie tygodniowym...) Może badając losowość rzeczywistości dałoby się stwierdzić czy jesteśmy symulacją komputerową czy żyjemy na prawdę?
Marek, przy szklaneczce niezłego Saint-Emilion rocznik 98, przytoczył kilka innych sposobów na sprawdzenie tego czy jesteśmy częścią symulacji czy nie. Po pierwsze, jeśli rzeczywistość okaże się kwantowomechaniczna, czyli oparta na liczbach całkowitych a nie na continuum czasoprzestrzennym, to mogłoby być, jego zdaniem, argumentem za faktem że żyjemy życiem symulowanym w cyfrowym komputerze. Drugi argument był taki, że jeśli za 20 lat świat nadal będzie opisywany przed dwie niespójne ze sobą teorie (mechanikę kwantową i ogólną teorię względności), to będzie znaczyło że jest to świat sztuczny, nieudolnie zaprogramowany w jakimś komputerze, może właśnie jako jakieś Monte Carlo zrobione po to, żeby poznać naturę "prawdziwego" wszechświata. Trzeci argument... wyleciał mi z głowy. Muszę zapytać Marka.
A może dojrzenie ostatecznej natury rzeczywistości wcale nie prowadzi przez metody naukowe? Tylko czy KBN daje granty na takie badania?
5 sierpnia
Zosia wyraża swoje opinie mówiąc "nie lubię" albo "lubię". Zasadniczo ma rację - ostatecznie nasze intuicje nt. różnych systemów społecznych czy filozoficznych w dużej mierze zależą od tego, trochę fizjologicznego, lubienia lub nie. Ale z drugiej strony... przecież jeśli się czegoś nie lubi to wcale nie musi to oznaczać że owo coś nie jest prawdziwe...! To jedna z tych fałszywych 'wolności' zachodniego społeczeństwa, wyobrażać sobie że wszystko wolno, wszystko jest możliwe, nie ma rzeczy nie-do-zrealizowania. A tymczasem nawet to nasze "lubie - nie lubię" zależy od tylu podświadomie zarejestrowanych okoliczności...!
Rozwój osobowości to w dużej mierze rozwój zaprzeczania, oduczania się tego, co nas społeczeństwo, szkoła, tradycja i rodzice nauczyli. 'Dekonformizacja' - jeśli chcemy sie bawić słowami. To Zosine "nie lubię" jest jakby wyrazem 'dekonformizacji'.
6 sierpnia
Posesywność w związkach... czy to nie jest chęć życia dodatkowym życiem, życiem innej osoby? Żałosna potrzeba multiplikacji własnego istnienia...
7 sierpnia
Lunch z Markiem. Powinniśmy obaj śpieszyć się do pracy, ale ciepło, słońce, wakacje przecież. Obaj więc oddaliśmy się ćwiczeniu polegającemu na odwracaniu hierarchii ważności. Ćwiczyliśmy się w uznawaniu nieistotności pracy przy jednoczesnym przekonywaniu siebie nawzajem do tego, że spędzanie czasu polegające na kontemplacji upalnego popołudnia jest kwintesencją bytu. Bardzo pomocne w odwracaniu hierarchii wartości było różowe wino piaskowe z kamargii, echo smaku salad nicoise i piękno starego miasta skąpanego w słońcu.
8 sierpnia
Co tak na prawdę myślał Einstein kiedy zadawał słynne pytanie "Czy Bóg miał wybór kiedy stwarzał Wszechświat"? I jaką odpowiedź podpowiadała mu intuicja? I czy Kronecker [1] na prawdę nie wierzył w realne istnienie continuum? To poszukiwanie intuicji i "ukrytych myśli" wielkich umysłów, te ich przeczucia i opinie zawarte w prywatnych korespondencjach, nigdy nie publikowanych notatkach, nieukończonych publikacjach, to fascynujące drążenie samego centrum ludzkiego intelektu.
Dlatego lubię czasami czytać artykuły pewnych ekscentrycznych profesorów ktorych mało kto bierze zupełnie na poważnie, jak na przykład ten który się określa jako post-dok post-doka post-doka samego Einsteina. Ciężko żyć z takim obciążeniem.
[1] Leopold Kronecker (1823-1891) - matematyk niemiecki, profesor uniwersytetu w Berlinie, zasłynął wynalezieniem fukcji zwanej na jego cześć deltą Kroneckera
Copyright Mariusz Sapinski 2002-2006