Dziennik francuski

1-10 Kwietnia

1 kwietnia

  Czytanie "Dziennika 1954" Tyrmanda uświadamia mi, jak o wiele bardziej niż on, jestem odpowiedzialny za samego siebie. Dzieki temu, że żyję w wolnym społeczeństwie. To, co osiągam, jak żyję, w dużym stopniu zależy ode mnie. Jeśli mam silną wolę i potrafię dobrze i wydajnie pracować to osiągam dobre wyniki.

  Oczywiście wszyscy wiemy że sytuacja nie jest taka idealna, że w Polsce dobrze jest mieć tak zwane plecy i każdy z Polaków zna po kilka przykładów korupcji, protekcji, miernoty i niekompetencji itp, itd. Czy za granicą jest inaczej? Na pierwszy rzut oka tak, przynajmniej we Francji.

  Tyrmand nie miał wyboru. Nie mógł robić tego, co chciał robić. Nie miał wyboru a więc także nie ponosił za swoje życie pełnej odpowiedzialności. To, że nie napisał jakiejś książki czy artykułu było w głównej mierze winą represyjnego systemu komunistycznego.

  Rok 1954 i jednostka ludzka która cierpi na ograniczenie wolności lub/i brak środków finansowych czyli ograniczenie możliwości. Czy to już jest nieodwołalne źródło klęski? Czy ograniczenie, nie ma sensu? Od razu przychodzi na myśl nauka chrześcijańska: cierpnienia Jezusa i zbawienie ludzkości. Cierpienie jako istotna część życia. Chrześcijaństwo tak głeboko w nas to zakodowało, że niektórzy we współczesnych, wygodnych społeczeństwach szukają tego cierpienia na siłę, aby móc je pokonywać i w ten sposób, zgodnie z naukami Kościoła, jogi czy buddyzmu, wzbogacać się wewnętrznie.

  Ale chciałem mówić o ograniczeniach w innym sensie. Każdemu się chyba zdarzyło że coś go ograniczało i przygniatało. Czasami przez długi okres czasu. I nigdy tak się nie poznaje własnych możliwości, jak wtedy, gdy jesteśmy ograniczani.

  Kiedyś zdarzyło mi się w obcym kraju dojeżdżać do pracy po półtorej godziny w jedną stronę. Potworna strata czasu. Mały, rozklekotany pociąg ciągle się spóźniał, to znowu miewał przestoje. Oprócz mnie podróżowali nim imigranci i robotnicy. Tłok. Do pracy jeszcze jechałem wypoczęty, ale z powrotem docierałem się czasami do takiej granicy zmęczenia i zniechęcenia, za którą nie ma już nic. I to "nic", cokolwiek to jest, jest bardzo interesujące. Wyrywa z kieratu, zmienia perspektywę pod jaką postrzega się świat, cywilizacje i oczywiści własne małe życie.

  A poza tym mamy prima-aprylis. Mój francuski znajomy, JB, wyprodukował dziś pewien pesymistyczny napis w trzech językach: "medre = shit = gouvno".

2 kwietnia

  Kubańska knajpa. Miękkie, kocie ruchy tancerzy salsy. Ale jakoś nie było mi do zabawy więc przyglądałem się z rezerwą siedząc w najdalszym kącie razem z W i kilkoma innymi znajomymi. Nagle w tej tętniącej południowoamerykańską muzyką sali poczułem zazdrość na myśl że Dodi właśnie czyta "Hannemana" po raz pierwszy. Że pewnie czuje to, co ja gdy go czytałem pierwszy raz i nie może się oderwać. Napięcie stopniowane w pierwszej części powieści... Niesamowite opisy korytarzy i zimnych sal gdańskiego szpitala. Hanneman opisywany niby z zewnątrz, jakby obserwowany przez ukrytego szpiega który widzi tylko maskę twarzy, a jednak wypełniony ogromnymi emocjami.

  Już tak nie przeczytam "Hannemana". Pierwszy raz jest tylko raz. Mogę go jeszcze czytać smakując tą piękną prozę, ale nigdy to już nie bedzie tak, jak pierwszy raz. I dlatego zazdroszczę Dodi.

  Co takiego jest w śmierci papieża, co porywa miliard ludzkich jednostek? Miliard ale nie wszystkich. Znam kilku ateistów, których w ogóle to nie obeszło. Ich skrajny praktycyzm ("cóż, umarł stary człowiek o dużych wpływach, specyficzny polityk") troche mnie przeraża, zwłaszcza że niektórzy z nich to bliscy mi ludzie. Czy na pewno znam ich tak dobrze jak sądziłem? Sam nie określam się jako katolik, nawet nie jako chrześcijanin (chyba że mocno wątpiący). A jednak mnie też porywa Jego śmierć. Czyżby porywał mnie po prostu tłum, ten miliard, ta amosfera napięta i gęsta, to nasycenie mediów papieżem?

  Tym bardziej dziwne to i nielogiczne jako że wszyscy się spodziewaliśmy końca. Jego długotrwała choroba przygotowała nas na to, "żałobne" designy gazet, magazynów i portali internetowych były już gotowe od miesięcy i czekały tylko na tą chwilę. Chwila nadeszła i fakt żeśmy się jej spodziewali nie zmienił na jotę jej dramatyzmu.

(fot. Maja N., Rzym 9 kwietnia 2005)

  Umarł papież Jan Paweł II.

  Pozostały nam paradoksy. Paradoks religijnego zrywu w zlaicyzowanych społeczeństwach Zachodu, paradoks tego że choć nie wierzę, to jednak to był też mój papież. Momo że uważam się za osobę niewierzącą, to jednak zdeklarowany ateizm wydaje mi się jakąś ślepotą, ograniczeniem, zredukowaniem jednego z wymiarów Człowieka...

  Milionowe tłumy otaczające Watykan, a pomiędzy rozmodlonymi ludźmi uwijają się cyniczni fotoreporterzy i kamerzyści od fotografowania łez. Dla większości z nich to była tylko i wyłącznie kwestia fotografowania interesującego zjawiska społecznego, ale nawet w nich czasami budziła się niepokojąca ich samych fascynacja intensywnością przeżyć innych ludzi. Oni nie znają tych uczuć ale wydaje im się, że je rozumieją (studenci socjologii, religioznawstwa, znawcy religijnych symboli), a to jest dokładnie odwrotnie niż wierni, którzy swoich uczuć nie rozumieją, a jednek ślepo za nimi podążają wypełniając esencję chrześcijańskiej religii: "Idźcie za mną". A Bóg konsekwentnie "popiera" tych, którzy nie rozumieją swych uczuć, a jednak podążają za nimi (Bliższe Bogu są dzieci niż mędrcy... ot kolejny paradoks jaki przed nami stawia religia).

  Nie jestem do końca pewien dlaczego, ale wypełnia mnie uczucie że to, co się dzieje jest jak z filmu Kieślowskiego. Podstawowe pytania o sens moralności i amoralności. Wydaje się, że dla Polaków jest to jeden z głównych problemów.

  A więc zostały nam paradoksy. Zlaicyzowany Zachód krytykujący Kościół i papieża za brak reform, za niedostosowanie się do rewolucji seksualnej (słynne prezerwatywy w Afryce) [1] i innych askepktów XX-wiecznej cywilizacji, postrzega te paradoksy wyłącznie negatywnie. Innym wydają się one osią naszej cywilizacji, osią naszego poznania, wyrazem momentu w którym kończy się nasz język, nasza świadomość, a zaczyna to, co Niewyrażalne A Jednak Istniejące.

  Cokolwiek to jest.

5 kwietnia

  To, co ludzie piszą w SMSach, to rodzaj sztuki - słowny odpowiednik Graffiti, kondensat emocji lub wyraz wysiłków ludzkich dążących do zkomresowania treści (na ten temat zrobi się normalne matematyczno-lingwistyczno-socjologiczne badania). Kilka wymieszanych przykładów:

  • No
  • code entree? numero appart?
  • Mariuszu' jest u mnie Ana wiec zapraszam
  • BOUYGUES TELECOM INFO votre demande de changement de forfait vient d'etre prise en compte
  • Lougarou... Bou! Love.
  • A moze wyskoczylibysmy poplywac?
  • Ok i understand what you want to demonstrate
  • Mai i call you?
  • Non je ne peux plus dormir
  • DRACO DEMAIN
  • ON A PARLE D ELLE HIER SOIR J AI DI A PETER QU ELLE ETAIT SUPER BELLE J ETAIS BOURRE EN TOUT CAS C EST UNE BONNE IDEE
  • 8h labo
  • DOMAJ KE TU NE SOI PA RES T
  • Just waitin 4 tram - b there in 20!
  • What do u wanna do?
  • Zmieszczę się do twojej nowej lodowki? Mam goraczke/ dzisiaj tylko 38,2
  • Wujku mam juz pierwszego zabka:-) POLA Pozdrowienia. Jola
  • ty mi tu "panta rei" a ja Ci "tempus fugit"!
  • Hej, wiesz moze jak odzyska plik, przepadl mi w tym cholernym komputerze caly wieczor roboty poszedl sie hustas:-(((
  • Moze to glupie pytanie ale jestes najbardziej kompetentna osoba jaka znam:) czy dzis jest zacmienie ksiezyca? o ktorej? pozdrawiam, aa
  • Na prawde musiales juz wyjsc?
  • czlowiek to takie zwierze ktore duzo moze
  • I pewnie bedziesz tam nocowac? Coz, to pod wieloma wzgledami byla niezwykla wyprawa... A pamietasz ze kiedys planowalismy poplynac tylko we dwojke?:-)
  • Czy niepokoj jest wartoscia 'sama w sobie'?
  • Hej, a od kogoz to ta mila propozycja?
  • Ale wodospad!!!
  • Jednak jest mi pisane...
  • Troche sie boje... Strasznie tu wieje i stukaja okiennice
  • Jestes wredniakiem wiesz o tym?
  • Za to mnie rozweselasz! Buziaczki!!
  • Jej.. wlasnie mi sie przypomnialo: Sniles mi sie.Tylko nie pamietam co.Latanie tez w tym bylo. Najbardziej lubie sny kiedy unosze sie wysoko poruszajac rekami.
  • Myslisz ze moglabym spac wiedzac, ze na mnie patrzysz?! Pewnie w ogole nie moglabym spac gdybys byl obok!
  • Se vai a Roma x omaggio Papa usa mezzi transporto collettivo. Preparati a code organizzate ma molto lunghe. Caldo di giorno fresco di notte.X info lsoradio 103.3
  • Dziwne, lzy radosci ze bede na pogrzebie..
  • Sad news about pope- i was at st peters w my mum on sta b4 he died-had a super time w mum-she loved rome! Sunday sounds good- let me know x
  • Its the 714 bus!
  • No one living soul here...
  • Wielki niepokoj, jakis bunt. Widze coraz wiecej. Moze to szalenstwo. Moze sie obudze. Wszystko jest takie wymierne, nasze wyobrazenia, chciejstwa, pulapki umyslu. Dziwnie mowie? Taki dzien.
  • Ile razy Miler sklamal Ile Kwach obietnic zlamal Ile owsa Berger zjadla Ile Kalisz nosi sadla Ile Kulczyk kradl na boku - Tyle szczescia w Nowym Roku!
I tak dalej...
I jeszcze jeden historyczny:
  • COLUMBIA LOST
to dostałem od JB w sobote 1-go lutego 2003...

  Niedawno przy obiedzie Urlich opowiadał głupoty na temat silników SRB. Mówił że paliwo w nich zaczyna spalać się od środka wysokości. Aż musiałem sprawdzić, bo jakoś nie prostetowałem przeciwko oczywistym sprzecznościom mówionym przez niemieckiego profesora który przywykł mieć rację. Sprawdziłem. Nie miał racji. Zapaliniki paliwa (sztuk dwa), jak to można logicznie wywnioskować, znajdują się na czubie rakiety. Spalanie 500 ton paliwa (w ciągu dwu minut) przebiega od góry do dołu. Niech żyje dokładność! I książka Zięciny i Nowickiego o wahadłowcach.

6 kwietnia

  Bardzo lubię słowo "zdjęcie". We wszystkich językach mówi się "fotografia" czyli obraz namalowany światłem. W naszym pięknym języku ktoś kiedyś wpadł na słowo "zdjęcie". Jaki inny sens ma to słowo! Robienie zdjęcia czyli "zdejmowanie" czyjegoś obrazu! W przeciwieństwie do słowa "fotografia" mamy tutaj relację między fotografią a obiektem rzeczywistym a na dodatek musi istnieć ktoś, kto dokonuje zdjęcia, kto "zdejmuje".

  Słowo "fotografia" mówi tylko że mamy obraz namalowany światłem. Jest to obraz, malunek (graphis), niekoniecznie mający coś wspólnego z rzeczywistością. Praktyczni amerykanie mówią jeszcze "shot" i "print" - robienie zdjęcia jest skojarzone z polowaniem (tradycja reporterska) a odbitka to po prostu zadrukowany kawałek papieru, bez żadnych skojarzeń dotyczących związków z rzeczywistością.

  Jest jeszcze słowo obraz - image - używane chętnie przez artystów, zwłaszcza z kręgów fotografii konceptualnej.

7 kwietnia

  Noc. Jechaliśmy szybko przez las urzeczeni prędkością, nagle usłyszeliśmy odgłos uderzenia o blachę auta a kątem oka dostrzegłem jakiś ruch na poboczu. Hamowanie, choć ostre, zaniosło nas jakieś 50 metrów od miejsca zderzenia. Wyszliśmy popatrzeć na przód auta: były na nim ślady futra. Los (fatum, przeznaczenie) skrzyżował naszą ścieżkę życia ze ścieżką futrzastego stworzenia niewiadomego rodzaju, którego świat zupełnie różny od naszego składał się głównie ze szmerów, zapachów, szelestów, tropów, ataków i ucieczek... I w wyniku przecięcia się dwu trajektorii tamten świat przestał istnieć. Czy było w nim coś charakterystycznego, co różniło go od innych zwierzęcych światów? Zosia twierdzi że tak. Może to dlatego że jej kot jest różny od wszystkich innych kotów na świecie?

8 kwietnia

  Ktoś w, jak to tutaj dumnie mówią - "rezydencji" (wielki blok jednoosobowych kawalerek głównie dla studentów), puszczał dziś Szopena. Głośno. Niespokojny mazurek biegnący między betonowymi balkonami.

  Przypomniał mi się pewnien deszczowy, sobotni wieczór w Galway w Irlandii 10 lat temu. Byłem na stopie. Było już ciemno i trzeba było pomyśleć o spaniu. Wcześniej zauważyłem kilka namiotów rozbitych bezpretensjonalnie na trawniku przy przystani. Zabierałem się do rozbijania mojego (czy ktoś jeszcze pamięta chińskie dwójki, tanie małe i lekkie, jak na owe czasy, namiociki...), ale przypałętała się jakaś grupka, dwie Niemki (miały swój namiot na trawniku) i dwu Irlandczyków. Jakieś tam historie swoje mieli ale Irlandczycy byli bardzo sympatyczni (jak to Irlandczycy). Zaczęło kropić i w końcu wszyscy wylądowaliśmy w domu znajomych owych Irlandczyków. Co to był za dom! Piętrowy, w angielskim stylu, bez mebli, bez zasłon, bez elektryczności, bo nie płacili rachunków za prąd. Irlanczyk od razu zaprowadził mnie na górę, mówiąc że jego znajomy bardzo się ucieszy z tego, że przyjechał Polak. Weszliśmy do pokoju. Okno, za oknem latarnia uliczna - darmowe źródło światła. W dwu fotelach siedzieli chłopak i dziewczyna. Na stoliku, koło sterty porozrzucanych płyt CD, stało małe hifi na baterie. Skupienie. Słuchali Szopena.

  Potem rozmawialiśmy trochę w tym ciemnym pokoju. Chłopak uwielbiał Szopena. Totalna fascynacja trwająca już od kilku miesięcy, kiedy go usłyszał po raz pierwszy. I koniecznie chciał żebym go nauczył wymawiać "Żelazowa Wola".

  Przespałem tam noc, ale dom pełen był ludzi, bliższych i dalszych znajomych którzy z mniejszych mieścin z okolicy zjechali na sobotnie zabawy. Schodzili się dobrze po północy, każdy się kładł spać gdzie popadło. Z karimatą i śpiworem należałem do najlepiej zaopatrzonych.

  Jedna z Niemek spała z którymś Irlandczykiem i rano była pełna jakichś małoletnich wyrzutów wobec całego świata.

  Koło tego Galway były dwie czy trzy skaliste wysepki, ponoć bardzo ciekawe, po jednej wiosce na każdej z nich, kamienne murki. Widziałem zdjęcia w przewodniku. Obiecałem sobie wtedy że kiedyś je odwiedzę. Może już czas? Chyba zaczynam być w wieku, kiedy bardziej się chce oglądać to, co się już widziało, obserwować różnice w odbiorze, weryfikować wspomnienia, niż oglądać rzeczy nowe. No, nie licząc Hiszpanii, mam ochotę obejrzeć sobie dokładniej Hiszpanię, bo dotąd właściwie nie wyściubiłem nosa poza Barcelonę...

10 kwietnia

  Wycieczka w góry St. Guilhem. Francuzi mają piękny kraj. I różnorodny. To piękno jest bardzo wyraziste. Kaniony koło St. Guilhem można porównać do Ojcowa, ale pomnożonego przez 10. Ale czy to nie sprawia że my, mieszkając w okolicach o pięknie bardziej wysublimowanym, nie jesteśmy bardziej na nie wrażliwi? Słaby bodziec - większa wrażliwość, silny bodziec - wrażliwość przytępiona.

  Czyż nie tak jest z kolorami (patrz google.com: Hunderwasser)?


[1] Ten sam Zachód który na wskutek rewolucji seksualnej cierpi na ujemny przyrost naturalny i jest zmuszony sprowadzać pracowników z biednych, sterroryzowanych krajów,
Copyright Mariusz Sapinski 2001-2005